
Okuliści kontra jaskra, to ogólnopolska akcja profilaktyczna, w którą włączył się również Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie. W sobotę 18 marca od 9.00 do 11.00 dr
Franciszek Weryszko przebadał około 50 osób.
W minioną sobotę w Gorzowie, tak jak i w całym kraju lekarze okuliści wykonywali przesiewowe badania w kierunku jaskry. Z tym że w Gorzowie tylko przez dwie godziny, podczas gdy w innych miastach - przez sześć.
W gabinecie Wojewódzkiej Poradni Okulistycznej przy ul. Dekerta badania przesiewowe wykonywał sam ordynator okulistyki lek. med. Franciszek Weryszko, który wyjaśnił, dlaczego w Gorzowie badania trwały tak krótko: - Na oddziale mamy pięciu lekarzy, jeden jest chory, a ja jestem drugi dzień na dyżurze. Każdy chciałby mieć wolną sobotę.
Ludzie, którzy w sobotnie przedpołudnie przyszli na badanie zwabieni informacjami medialnymi, byli niezadowoleni, że gabinet był czynny tylko przez dwie godziny i zaniepokojeni, czy zostaną przyjęci.
- Nie ma żadnej rejestracji, a pan doktor zastrzegł, że będzie pracował do 11.00, a potem koniec przyjęć, więc ludzie odejdą z kwitkiem. Ja przyszłam o 10.00, ale państwo czekają dłużej - powiedziała pani
Teresa. - Pacjenci wchodzą co parę minut. Stoję, więc mam nadzieję, że będę przyjęta - dodała.
Podobnie zaniepokojony był pan
Andrzej. - W większości miast akcja jest do 15.00. Gorzów zalicza się do tych większych, więc to, że tu tylko dwie godziny, to jesteśmy tym zbulwersowani - mówił. - Powinno być tak, jak jest w całej Polsce. To mi się bardzo, bardzo nie podoba. Nie wiem, czy się dostaniemy.
- Jak jest możliwość, by w szpitalu, w wojewódzkim mieście przebadać w dwie godziny tylu chętnych? A jak jest tylu chętnych, to powinno się wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom, skoro się ich tu zwabiło - uzasadniał pan
Zygmunt. - No tak, to jest bądź co bądź duże miasto, jakby nie było - dodała pani Teresa.
- Taka dzisiaj pogoda, że pewnie dużo ludzi zrezygnowało. Ja jechałam ze Staszica prawie godzinę. To dla mnie szansa, by dowiedzieć się, czy nie grozi mi jaskra - powiedziała pani
Jola, która podkreśla, że takie badania powinny być organizowane częściej.
Wszyscy pacjenci, a było ich około 50, uważali podobnie. - Jak się dostać do lekarza, kiedy człowiek tyle musi czekać, a rodzinni nie zawsze chcą wypisywać skierowania? - pytała inna gorzowianka.
Zdenerwowanie oczekujących nasiliło się około 10.30, gdy na korytarzu pozostawało jeszcze prawie 20 osób, a inne, widząc sytuację, rezygnowały. Około 10.45 dr Franciszek Weryszko wyszedł i zapowiedział, że przyjmie wszystkich, którzy jeszcze są. Sytuacja uspokoiła się.
- Trzeba dodać, że pan doktor robi kilkanaście operacji zaćmy oka dziennie od poniedziałku do piątku. I że jeszcze dzisiaj znalazł czas dla nas, to jest naprawdę bardzo dużo - powiedziała pani
Stanisława z Gorzowa, która chwaliła doktora za spokój i pomoc, jakiej jej udzielił. Pozostali rozmówcy również odetchnęli. - Dziękujemy panu, panie doktorze - powiedzieli gremialnie.
18 marca Franciszek Weryszko przyjął około 50 osób, z czego około jedna dziesiąta powinna wykonać kolejne badania, by całkowicie wykluczyć chorobę lub podjąć dalsze leczenie.
Jaskra to jedna z najgroźniejszych chorób oczu. Prowadzi do postępującego i nieodwracalnego uszkodzenia nerwu wzrokowego i komórek zwojowych siatkówki, a co za tym idzie pogorszenia lub utraty wzroku. Światowa Organizacja Zdrowia uznała ją za chorobę społeczną. Na świecie na jaskrę choruje około 70 milionów ludzi. W Polsce - około 800 tys.
Komentarz
Kto tu zawinił?
Takiego obrotu sprawy się spodziewałam. A kiedy zobaczyłam, że w sobotnie przedpołudnie przed poradnią okulistyczną - pośród kilkudziesięciu oczekujących osób - nie ma nikogo ze szpitala, upewniłam się, że słodko nie będzie. Do przewidzenia było również to, że akcja bezpłatnych badań przesiewowych w kierunku jaskry ściągnie wielu chętnych i że oni wszyscy będą chcieli zostać przebadani. Około 10.00 okazało się, że obecni tej pewności nie mieli. A jak człowiek o czymś nie wie, czegoś nie rozumie, to próbuje stawiać własne diagnozy, w których - z tej niewiedzy - wiesza psy na Bogu ducha winnych. Nietrudno się domyślać, że w sobotę w poczekalni szpitala wojewódzkiego padały gorzkie słowa pod adresem... No właśnie? Kto tu zawinił?
Na to pytanie może odpowie Zarząd szpitala. Mnie wciąż zastanawia, dlaczego przy podpisaniu każdej umowy, przy kolejnej wizycie jakiegoś oficjela, przy zakupie nowego sprzętu organizowana jest specjalna konferencja, zwoływane media i zarząd pięknie uśmiecha się do kamer i aparatów, a kiedy pojawia się sprawa, w której do przewidzenia będzie niezadowolenie pacjenta, tych samych uśmiechniętych twarzy brakuje? Dlaczego, szanowny Zarządzie, nie zadbał Zarząd o obecność kogokolwiek, by ten ktoś uspokoił pacjentów, by im wytłumaczył i wyjaśnił, skąd decyzja o dwóch, a nie sześciu godzinach badań? Dlaczego nie wygraliście wizerunkowo uczestnictwem w tej akcji? Dlaczego musiałam występować w roli Waszego adwokata? Dlaczego - znając potrzeby ludzi i możliwości szpitala - nie przeciwdziałaliście napiętej sytuacji? Doskonale znacie zasadę, że lepsza jest profilaktyka od leczenia. Mogliście oszczędzić ludziom zdenerwowania i naprawdę zyskać w ich oczach. Nie widzieliście ich zadowolenia, gdy doktor Weryszko jednak zdecydował się przyjąć wszystkich oczekujących. Ja widziałam. Warto było.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć