






Rozmowa z odpowiedzialnym za utworzenie i działanie Jednoimiennego Szpitala Zakaźnego w Gorzowie, ordynatorem Oddziału Reumatologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Piotrem Dębickim.
Jednoimienny Szpital Zakaźny przy ul. Walczaka w Gorzowie działa już dwa miesiące. Jakie one były?
- Te dwa miesiące były poświęcone organizacji szpitala, w co angażował się zarząd placówki, Wojewoda i Marszałek. Powstało ponad 200 miejsc, by w przypadku pojawienia się zachorowań wymagających przyjęcia do szpitala, było gdzie tych pacjentów umiejscowić i leczyć. Szpital jest dobrze zaopatrzony zarówno w zakresie leków, jak środków ochrony osobistej i przygotowany do leczenia pacjentów zakażonych. Tych w naszym województwie jest stosunkowo niewielu, ale to nie znaczy, że pacjentów podejrzanych nie było. Tych, których przetriażowano, wymazano i stwierdzono, że jednak to nie jest zakażenie covidem, jest duża liczba. W naszym szpitalu samego personelu przebadano prawie tysiąc osób i myślę, że mogło się już nazbierać drugie tyle pacjentów.
No właśnie, mamy w porównaniu z Polską minimum zachorowań. Z czego to pana zdaniem wynika, bo teorii jest wiele, m.in., że wykonujemy mało testów?
- My badamy i to bardzo dużo. Fałszywe opinie są stąd, że ludzie nie mają dostępu do informacji. Przypomnę, że testów nie bada tylko gorzowski sanepid, ale nasz szpital, szpital zielonogórski i inne szpitale, które korzystają z usług innych laboratoriów, zazwyczaj poza województwem, np. w Poznaniu czy Krakowie.
I gdyby zdarzył się wynik pozytywny, byłby zgłoszony…
- Wszystkie wyniki spływają do szpitali, które codziennie raportują stan do wojewody. Tych pozytywnych po prostu nie ma. O pacjentach pozytywnych - skądkolwiek by ten test nie dotarł - informuje się sanepid. Komórki sanitarno-epidemiologiczne raportują sytuację codziennie na bieżąco. Nie ma tak, że wynik dodatni umknie.
Wspomniał pan o badanych zatrudnionych w szpitalu. Rozumiem, że oni pracują normalnie.
- Tak, bo nie są podejrzani. Do podejrzanego zakażeniem pacjenta pracownik podchodzi w pełnym zabezpieczeniu, więc biorąc pod uwagę wytyczne WHO, ryzyko jest tu niewielkie. Zazwyczaj zaraża się personel medyczny niezabezpieczony, pracujący w bliskim kontakcie tam, gdzie powstają aerozole, czyli w okolicach pacjenta kaszlącego albo takiego, przy którym trzeba być blisko. Dlatego DPS-y są tak narażone, bo trudno sobie wyobrazić, by pacjenta nie podnieść, nie przewracać. To są często leżący pacjenci i z nimi jest bardzo bliski kontakt powietrzem wydychanym przez nich. U nas nic takiego się nie zdarzyło, pacjentów na szczęście mamy mało.
No właśnie. Dlaczego?
- Są różne teorie na ten temat, od lesistości województwa począwszy – poprzez inne – kwestię o małej liczbie testów w ogóle bym odkreślił, bo to bzdura. Przecież są statystyki. U nas jest tylko milion mieszkańców i w przeliczeniu na populację, mamy jeden z wyższych wyników wymazywania pacjentów w Polsce. To moja osobista teoria, że u nas ten koronawirus był wcześniej, gdzieś w styczniu. W lutym było dużo dziwnych infekcji. Jakieś przeciągające się kaszle, gorączki nieidące na antybiotyki. I tego było całkiem sporo. Bardzo prawdopodobne, że to był covid i myśmy się na niego uodpornili.
Byłoby to piękne i chciałabym w to wierzyć…
- Ja też.
Jesteśmy przed oddziałem reumatologii i chorób płuc, zamienionym na jednoimienny szpital zakaźny. Za tymi drzwiami nie dzieje nic?
- Przez ostatni okres przyjmujemy tam pacjentów, którzy wymagają hospitalizacji, bo z podejrzeniem covida przywożeni są różni pacjenci. Jak ktoś jest w dobrym stanie, a ma tylko gorączkę czy kaszel, pobierany jest wymaz i on sobie wraca do domu. Jeżeli nie może, szpital przygotował izolatorium, w którym może taki podejrzany, a nawet chory pacjent przebywać. W większości przypadków oni wracają do domu, a jeśli nie mogą, trafiają do nas. Robimy diagnostykę, leczymy na tyle, na ile jesteśmy w stanie i czekamy na wynik. Teraz jest on bardzo szybko i jeśli jest wykluczenie, wypisujemy pacjenta i przekazujemy do oddziału, który dalej się nim zajmuje. Zazwyczaj na Dekerta lub do innych szpitali, jeśli chory jest spoza Gorzowa.
Jaka będzie przyszłość jednoimiennego szpitala zakaźnego w momencie wygaszenia epidemii?
- Mam nadzieję, że zostanie zlikwidowany i będzie to znów oddział reumatologii i chorób płuc. Kiedy to nastąpi? To zależy od Ministra i Wojewody, który podjął decyzję o utworzeniu tego szpitala. Ona ma charakter bezterminowy, do czasu jej odwołania. U nas prawdopodobnie mogłoby to być szybciej, niż gdzie indziej, ale raczej decyzja będzie ogólnopolska.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
foto Hanna Kaup
« | grudzień 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |