
Kiedy na poczÄ…tku lutego weszÅ‚am do budynku rehabilitacji Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie, przed drzwiami koordynatorki dziaÅ‚u
Izabeli Sawczyn siedziaÅ‚ postawny mężczyzna. Na przegubie rÄ™ki miaÅ‚ plecionÄ… etnicznÄ… bransoletkÄ™, która zwróciÅ‚a mojÄ… uwagÄ™. Mężczyzna z pewnoÅ›ciÄ… byÅ‚ starszy ode mnie, wiÄ™c pomyÅ›laÅ‚am, że jest w nim jakaÅ› tajemnica. Po chwili zamknęły siÄ™ za nim drzwi gabinetu, a gdy przyszÅ‚a moja kolej na wizytÄ™, pani Iza zapytaÅ‚a, czy widziaÅ‚am czÅ‚owieka, który wÅ‚aÅ›nie od niej wyszedÅ‚.
– WidziaÅ‚am. MiaÅ‚ na rÄ™ce jakÄ…Å› afrykaÅ„skÄ… bransoletkÄ™ – odparÅ‚am.
– A wie pani, że on wÅ‚aÅ›nie wróciÅ‚ z miesiÄ™cznego pobytu w Gambii? Jeździ tam sam. Może chciaÅ‚aby pani go poznać?
I tak w ciągu pięciu minut poznałam
Arkadiusza Gramsa, dostaÅ‚am jego adres i byÅ‚am z nim umówiona na spotkanie. W poniedziaÅ‚kowe poÅ‚udnie czekaÅ‚ już na mnie z kawÄ… i swoimi opowieÅ›ciami.
40 krajów Å›wiata
W pokoju, w którym mnie przyjÄ…Å‚, nad drzwiami zobaczyÅ‚am wężowÄ… skórÄ™, na piecu – ogromnÄ… afrykaÅ„skÄ… maskÄ™, a pod nim – najnowszy gambijski nabytek – rzeźbionÄ… grupÄ™ postaci. Na Å›cianach obrazy pamiÄ™tajÄ…ce poczÄ…tek XX wieku. WszÄ™dzie peÅ‚no książek. To gÅ‚ównie tytuÅ‚y mówiÄ…ce o najróżniejszych miejscach Å›wiata: Karaiby, Ghana, Od Petersburga do Leningradu, Dynastie Europy, Tajemnica Templariuszy, Leksykon miast polskich.
75-letni dziÅ› Arkadiusz Grams zdaÅ‚ maturÄ™ w 1966 r. Potem ukoÅ„czyÅ‚ szkołę melioracyjnÄ… i w poczÄ…tkach lat 70. wyjechaÅ‚ z Orbisem w pierwszÄ… podróż do Egiptu.
– To byÅ‚o moje marzenie – mówiÅ‚.
Do dziÅ› zwiedziÅ‚ 40 krajów Å›wiata (ma koszulki, na których z jednej strony umieÅ›ciÅ‚ flagi paÅ„stw Europy, a z drugiej innych kontynentów, które odwiedziÅ‚). Ponieważ pamięć jest ulotna, a zdjÄ™cia pÅ‚owiejÄ…, niszczÄ… siÄ™ i po latach niewiele na nich widać, postanowiÅ‚ wydawać książki z podróży, które odbyÅ‚. Pierwsze wspomnienia pisaÅ‚ sam na maszynie i opatrywaÅ‚ niewielkimi zdjÄ™ciami robionymi niemieckim aparatem Wera. Sam też kalkowaÅ‚ mapy, by pokazać szlaki swoich wÄ™drówek. W 2015 roku wydaÅ‚ pierwszy prawdziwy album. DziÅ› ma ich już dziesięć.
– Lepiej mi siÄ™ oglÄ…da coÅ› takiego, niż mam wchodzić w laptop i wyciÄ…gać swoje archiwum fotograficzne. A pamięć jest zawodna – przekonywaÅ‚.
Jest jeszcze książeczka „Podróże pisane w pamiÄ™ci”, w której zawarÅ‚ najróżniejsze przygody, wydarzenia i historie z wszystkich swoich wyjazdów.
Trzy razy Gambia
Z ostatniego miesiÄ™cznego pobytu w Gambii (byÅ‚ tam już trzy razy) też powstanie album. Jest już treść, ale jeszcze bÄ™dzie jÄ… przerabiaÅ‚. Od jakiegoÅ› czasu zamieszcza również w swoich wydawnictwach mapy, których nie musi już kopiować, by czytelnicy mogli zobaczyć trasy jego podróży.
Zapytany, gdzie – gdyby mógÅ‚ – chciaÅ‚by siÄ™ ponownie urodzić, odpowiada:
– To mnie pani zaskoczyÅ‚a. Nie wiem. Każdy kraj jest inny. Polska jest Å›liczna, a ja zanim zaczÄ…Å‚em zwiedzać Å›wiat, zwiedzaÅ‚em PolskÄ™. JeździÅ‚em stopem jeszcze w szkole podstawowej. Rodzice godzili siÄ™, pod warunkiem, że z każdego miejsca, do którego dotrÄ™, bÄ™dÄ™ dzwoniÅ‚. ByÅ‚y wiÄ™c rozmowy z poczty na koszt abonenta, oczywiÅ›cie – podkreÅ›laÅ‚ z uÅ›miechem.
– Jest pan wolnym ptakiem – wÅ‚aÅ›ciwie stwierdzam niż pytam.
– Od zawsze – odpowiada bez zastanowienia.
Gambia, to leżące wzdÅ‚uż rzeki o tej samej nazwie, niewielkie afrykaÅ„skie paÅ„stwo, w którym ludzie żyjÄ… biednie. Nie ma tam zbyt wiele zabytków. Jedynie kamienne krÄ™gi. Ale gorzowianin byÅ‚ tam już trzy razy i znów chce wrócić za rok, bo ten kraj go zachwyciÅ‚. Dlaczego?
– Nie wiem, w pewnym sensie tego nie rozumiem – odpowiada. – Ale Gambia ma w sobie takÄ… szczególnÄ… życzliwość ludzi. Oni sÄ… najbiedniejsi, naprawdÄ™. ByÅ‚em w kilku domach, w niektórych urzÄ…dzonych po europejsku, ale i w takich, w których zamiast Å‚óżek sÄ… sienniki ze sÅ‚omy, nie ma okien, elektrycznoÅ›ci, a woda jest w wiosce w jednym kranie. Ale nie obnoszÄ… siÄ™ ze swojÄ… biedÄ…, a utrzymujÄ… siÄ™ za 2-3 dolary dziennie. Dla nas to nierealne. PoznaÅ‚em tych ludzi od podszewki. KiedyÅ› dwa i póÅ‚ dnia spÄ™dziÅ‚em wÅ›ród nich i byÅ‚em traktowany jak swój. MogÅ‚em ich obserwować, fotografować, nie byÅ‚o żadnego problemu. I czas tam jest inny. No stress, no problem – to fantastyczna dewiza. Ja tam doszedÅ‚em do siebie i nic mnie nie ruszaÅ‚o. A jak czÅ‚owiek zaczyna siÄ™ denerwować, że na przykÅ‚ad ktoÅ› umówiony siÄ™ nie pojawia, to trzeba zadzwonić i pogonić go. To wszystko.
Zupa z kobry, boa na szyi
Jak Arkadiusz Grams radził sobie z afrykańskim jedzeniem?
– Jestem wszystkożerny i nieobrzydliwy. JadÅ‚em różne potrawy, zupÄ™ z kobry, serce kobry w alkoholu, tarantulÄ™ – to zupeÅ‚nie smaczne, przyprawione danie dla odważnych – robaki, Å›wierszcze, bo to przecież przyszÅ‚ość Å›wiata – podkreÅ›la. – A w Gambii podstawÄ… jest ryż. Do tego ryby, woÅ‚owina, bo to gÅ‚ównie kraj islamski. Bardzo smaczna byÅ‚a mieszanka woÅ‚owiny, suszonej i wÄ™dzonej ryby w sosie i krewetek. Wieprzowiny siÄ™ nie widzi i nie je.
Poza tym, że gorzowianin potrafi zjeść wszystko, ma też mocno przesuniętą granicę strachu.
– To jeszcze z czasów wojska. Jak inni siÄ™ bojÄ…, ja jeszcze nie odczuwam strachu, ale jak ja siÄ™ bojÄ™, to znaczy, że to jest już ekstremalna sytuacja zagrażajÄ…ca życiu.
Na dowód pokazuje zdjÄ™cia, na których gÅ‚aszcze krokodyle. Twierdzi, że sÄ… przyzwyczajone do ludzi i wystarczy być przy nich ostrożnym. Nie ma co, być wÅ›ród czterech bestii, stać blisko hieny, mieć na szyi węża dusiciela - który zaczyna siÄ™ zaciskać - i mówić, że to byÅ‚ przyjacielski uÅ›cisk, to może tylko czÅ‚owiek o wielkiej odwadze.
Ale poza tymi ekstremalnymi dla mnie i wielu sytuacjami, pan Arkadiusz prezentuje też fotografie codziennoÅ›ci gambijskiej, jej ludzi, a także kangurana, czyli przewodniczÄ…cego procesowi inicjacji chÅ‚opców szamana, który ma za zadanie ochraniać ich przed czarami. To tradycja w grupie etnicznej Mandinka.
– Takiego mÅ‚odzieÅ„ca zaprowadza siÄ™ do buszu i on ma tam samotnie mieszkać ileÅ› czasu, dbać o wyżywienie i udowodnić, że jest mężczyznÄ…. Ale szczerze mówiÄ…c, kanguran podrzuca mu jakieÅ› jedzenie - wyjaÅ›nia mój rozmówca.
Kanguran - foto Arkadiusz Grams
Choć najczęściej nie byÅ‚o problemu z robieniem zdjęć, to kanguranowi wolno byÅ‚o je zrobić dopiero po negocjacji. Ostatecznie gorzowianina ta przyjemność kosztowaÅ‚a 10 dolarów.
OczywiÅ›cie negocjacje musiaÅ‚ przeprowadzić czÅ‚owiek miejscowy, inaczej – tak jak w przypadku zakupu ostatniej rzeźby (sprzedawca chciaÅ‚ za niÄ… 150 dolarów, utargowali na niecaÅ‚e 100) – byÅ‚oby dużo drożej. TargujÄ…cym siÄ™ byÅ‚ mężczyzna, którego pan Arek poznaÅ‚ podczas swojego pierwszego pobytu, w czasie przeprawy promowej. Nosi mundur, czyli jest wojskowym i to w stopniu majora, ma dwie żony (może mieć cztery, ale każda musi otrzymać dokÅ‚adnie takie same warunki do życia). I to dziÄ™ki niemu gorzowianin może pochwalić siÄ™ zdjÄ™ciem w mundurze gambijskim. Jako jedyny Polak, a kto wie, czy nie Europejczyk, mógÅ‚ również nocować na terenie jednostek wojskowych.
Arkadiusz Grams na pytanie, czy czuje się bogatym człowiekiem, odpowiada:
– CzujÄ™ siÄ™ bogatym w doznania.
I choć nie wÅ‚ada doskonale jÄ™zykiem angielskim, choć czasami jego mowa jest „Kali kochać, Kali uczyć”, to nie ma problemu z nawiÄ…zywaniem znajomoÅ›ci. Z pewnoÅ›ciÄ… uÅ‚atwiajÄ… mu to specjalne koszulki z nadrukiem z przodu: „Jestem z Polski”, a z tyÅ‚u: „I am from Poland”.
– W Gambii tylko w tym chodziÅ‚em. I wciąż sÅ‚yszaÅ‚em „Hallo Polska”.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć